Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chłopak z Bledzewa podbił świat. Nie zapomina jednak o Ziemi Międzyrzeckiej. – Tutaj tkwią moje muzyczne korzenie – mówi Andrzej Bator

Dariusz Dutkiewicz
Dariusz Dutkiewicz
- Wielki moment w moim życiu - mówi A. Bator.
- Wielki moment w moim życiu - mówi A. Bator. Archiwum Andrzeja Batora
W podstawówce śpiewał razem z dziewczynami: Bogusią, Darią i Marysią, w sali wiejskiej w Bledzewie, dopiero później przyszedł czas na La Scalę w Mediolanie i Metropolitan Operę w Nowym Joru. Śpiewał na całym świecie, ale jak mówi, to wspomnienie tych występów z bledzewskim żeńskim trio do dziś ściska go za serce.

Andrzej Bator ma dziś 60 lat. Podbił w tym czasie operowe deski całego świata, ale to czasy swego dzieciństwa w Bledzewie zapamięta na zawsze. Jak twierdzi, inni chłopcy ze szkoły jakoś nie garnęli się na próby chóru. Woleli biegać za szmacianką, a on skupiał się na śpiewie. - Z moim trio czyli Bogusią, Darią i Marysią, występowaliśmy na szkolnych apelach i w wiejskiej sali w Bledzewie – wspomina A. Bator. - Do dziś to dla mnie najpiękniejsze ze scen, choć potem występowałem w La Scali w Mediolanie i w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Jak dodaje z dumą, z naszym szkolnym zespołem wyjeżdżaliśmy na konkursy do Międzyrzecza, Popowa, Sulęcina, Goruńska i zawsze przywoziliśmy pierwsze nagrody!
Później w międzyrzeckim ognisku muzycznym uczył się gry na fortepianie i śpiewu. Chodził też na zajęcia do Domu Kultury i często tam występował. - Do Międzyrzecza dojeżdżałem na stopa – mówi A. Bator. – Pamięć mam świetną, więc pamiętam, jakby to było wczoraj, że raz czy drugi podrzucił mnie jakiś kierowca, ale niekiedy drałowałem pieszo aż do Chyciny. Maszerowałem przez las i śpiewałem gamy.

Przeczytaj także:

Z Bledzewa do Mazowsza

Potem przyszedł czas na Nową Sól. Na… szkołę spożywczą. Ale ze śpiewu nie zrezygnował. Zaczął dojeżdżać na zajęcia do szkoły muzycznej w Zielonej Górze. Wracał z nich do nowosolskiego internatu, bywało że nawet o pierwszej w nocy. - Wchodziłem przez okno – wspomina artysta. - Albo przez drzwi, ale wtedy musiałem śpiewać portierce pani Irenie Woźniak znane przeboje dla przykładu ,,O sole Mio’’ czy ,,Santa Lucia’’. W końcu przyszedł czas wyjazdu do Warszawy na egzaminy do zespołu Mazowsze. – Pamiętam, jak kolega Władysław Malinowski ze Staropola pożyczył mi garnitur, ale byli jednak i tacy, którzy nie wierzyli w mój sukces. Mówili, że jadę do Warszawy ścierą wycierać podłogi po artystach.

Polecamy:

Z Mazowsza do Nowego Jorku

Dziś Andrzej Bator określany jest barytonem Ameryki, Australii i Europy. Absolwent Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie, wychowanek legendarnej Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej - z Zespołem Pieśni i Tańca "Mazowsze" występował w latach 70. Później artysta doskonalił sztukę wokalną pod kierunkiem gwiazd Metropolitan Opera i La Scali, m.in. Evengeliny Colon i Bruno Pola. Pasmo koncertowych sukcesów bledzewianina trwa do dziś. Odznaczony został wieloma orderami, zdobył wiele nagród, ale…- Jakże miło było zostać Honorowym Obywatelem Bledzewa – mówi wzruszony. – Pamiętam, jak z okazji nadania tamtejszej szkole imienia Jana Dekerta, osobiście skomponowałem utwór ,,Jan Dekert – Biały Orzeł’’. Choć mieszkam w Warszawie, a mama jest w Zielonej Górze, to często myślami bywam na Ziemi Międzyrzeckiej, w Bledzewie. Kiedy czas pandemii odejdzie na pewno te tereny odwiedzę.
A kiedy skończę karierę, to wspaniale byłoby pracować z lubuską młodzieżą. Może Bóg tak da...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skwierzyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto